Pod koniec sierpnia 2017 roku wpadamy z Piotrkiem na spontaniczny pomysł, żeby wybrać się na ptaki do Gruzji. Jedziemy na słynne Batumi Raptor Count (BRC). Już po kilku dniach wsiadamy do samolotu.

W dniu poprzedzającym nasz wylot sprawdzamy aktualne wyniki liczenia na stronie batumiraptorcount.org – 6 września nad punktem w Sakhalvasho przeleciały prawie 74 000 ptaków szponiastych z 14 gatunków. Liczbę tę zdominowały trzmielojady (ponad 66 tysięcy); kań czarnych było tego dnia „tylko” 6278, a oprócz nich leciały także orzełki, krogulce krótkonogie i wszystkie 4 gatunki zachodniopalearktycznych błotniaków. Upewniamy się tym samym, że trwa właśnie szczyt przelotów. Ale bardzo dużo zależy także od pogody.

Sakhalvasho

7 września 2017 lądujemy w Kutaisi, skąd od zaprzyjaźnionego Gruzina pożyczamy samochód. Z lotniska wyruszamy nieoświetlonymi drogami do naszego celu – wioski Sakhalvasho pod słynnym Batumi.

Od lokalnego ornitologa otrzymaliśmy mgliste wytyczne jak dotrzeć do kwatery, w której będzie czekał na nas jej gospodarz Gia. Mimo późnej pory czeka na nas ciepła kolacja i stakanczik wina. Po 6 godzinach podróży zasypiamy w Azji.

Rano budzi nas słońce i śpiew pleszki. Po smacznym, sycącym gruzińskim śniadaniu i po tygielku czarnej kawy meldujemy się na punkcie liczenia w Sakhalvasho około godziny 9:00 rano. Na wzniesieniu znajduje się płaskie, wydeptane klepisko z niewielkim zadaszeniem, które przypomina „nadmorską bazę ratowników” w którymś z sowietstanów – przy czym jedyny sprzęt jakim dysponuje tutejszy „patrol” to lornetki, lunety i kląskające nieustannie klikery do liczenia (podobne do tych, którymi stewardesy w samolotach liczą pasażerów). Oczy obserwatorów nastrojone są na najwyższą czułość. Wita nas Węgier Aki – kierownik punktu z wytatuowanym na ramieniu kobuzem. W 5 zdaniach streszcza nam regulamin punktu, abyśmy sobie wzajemnie nie przeszkadzali.

Pogodne przedpołudnie zapowiada obiecujący dzień. Klik, klik-klik-klik, klik-klik… W rękach obserwatorów-wolontariuszy klikery rejestrują każdego osobnika – obserwatorzy dzielą między siebie gatunki, a jeden z nich zlicza kontrolnie „wszystko”. Kilkaset kań czarnych i trzmielojadów krąży w kominie niczym listki fusów w szklance zamieszanej herbaty. Po osiągnięciu pułapu, ptaki zrelaksowanym ślizgiem przelatują nad naszymi głowami. Nigdy nie widziałem tylu trzmielojadów i kań, nigdy nie widziałem tylu ptaków drapieżnych jednocześnie i nigdy ich obserwacje nie trwały nieprzerwanie tyle godzin, przez które jak zahipnotyzowani przeglądamy kolejne stada szponiastych. Co chwila ożywiamy się na widok krogulca krótkonogiego, orzełka, gadożera. Co godzinę, dwie elektryzuje nas pojawienie się pojedynczych rzadkości: orła stepowego, ścierwnika, rybołowa, orlika krzykliwego i grubodziobego. Przemieszczamy się między ławeczką, skrawkiem trawy i rozstawioną lunetą; przysłuchujemy się rozmowom liczących obserwatorów. Nagłe ożywienie może oznaczać trzmielojada czubatego, raroga lub orła cesarskiego.

Skala przelotu robi na nas ogromne wrażenie – jest zjawiskowo. Widzimy ptaki we wszystkich możliwych ujęciach w locie – od spodu, z wierzchu, z boku, najpierw z daleka, a potem z bliska. Setki, tysiące na godzinę. Mamy okazję przyjrzeć się ptakom w różnym wieku i w różnych szatach. Niezwykle rzadkie w Polsce orzełki obserwujemy w odmianie jasnej (czarno-białe), ciemnej i rdzawej – z herbacianym odcieniem pokryw podskrzydłowych. Łuki brwiowe pocą nam się od lornetek. Wertujemy strony „Collinsa” (Ptaki) i „Forsmana” (Raptors) – żeby jak najwięcej się nauczyć. Robimy zdjęcia do późniejszej analizy. Moc celnych kadrów otrzymujemy też od Adama i Sylwii z Polski.

Nieznaczne spowolnienie przelotu sprawia, że pierwszego dnia naszego pobytu obserwatorzy z BRC policzyli „tylko” ok. 30500 ptaków szponiastych – głównie trzmielojadów, kań czarnych oraz ponad setkę orzełków, krogulców krótkonogich i każdego z 4 błotniaków. Rekordowe dni kończą się wynikiem nawet 100 tysięcy! Z dnia na dzień spada liczba lecących trzmielojadów na rzecz coraz liczniejszych kań czarnych. Za kilka dni mają ruszyć myszołowy wschodnie – drugi najliczniejszy po trzmielojadzie „drapol” nad Batumi.

Shuamta, Mtirala, Kolkheti

Doskonałe obserwacje nad Sakhalvasho i bliskość tego punktu od naszej kwatery nie zachęcają nas do zmiany miejsca obserwacji. Wiemy jednak, że jest druga stacja – ba nawet widzimy ją przez lunetę – „Station 2” w pobliskiej wiosce Shuamta. Prowadzi do niej kręta i wyboista droga, a dalej na sam szczyt kamienista ścieżka. Punkt jest znacznie „ciaśniejszy” – to ogrodzony drewnianą balustradką niewielki szczyt wzgórza. Jednak mimo kontaktu wzrokowego między stacjami, nad Sakhalvasho i nad Shuamta obserwowane są inne stada ptaków. W Shuamta przybliżamy się także do malowniczych wzgórz Mescheckich, nad którymi tworzą się kominy termiczne. Szukamy kadrów stad kań i trzmielojadów z górami w tle. Jako goście z Polski (wśród Anglików, Holendrów i Francuzów) dzielimy się swoim doświadczeniem w rozpoznawaniu orlików – lecą tędy obydwa gatunki Clangi – choć grubodziobych jest blisko 10 razy mniej.

Eksploracja okolic dostarcza nam kolejnych nowych wrażeń. Zaglądamy na kilka godzin do górzystego Parku Narodowego Mtirala oraz wybieramy się na krótki rejs po Parku Narodowym Kolkheti, ale śledzimy nieustannie i w napięciu wieści z Sakhalvasho – niepokojąc się czy aby nie omija nas przypadkiem przelot jednego z tych pojedynczych, rzadkich trzmielojadów czubatych, rarogów lub rarogów górskich. Opuszczenie „Station 1” w Sakhalvasho, jest bowiem jak wyjście na chwilę z sali kinowej w trakcie emocjonującego seansu. I bez szansy na przewinięcie do najlepszego momentu.

Wielka migracja na własne oczy

Migracja nad Batumi to wielki spektakl. Z punktów obserwacyjnych w Sakhalvasho i Shuamta doskonale widać jak ptaki w stadach po kilkaset osobników nadlatują zza wzniesień Mescheckich i wznoszą się w kominach. Krążą zataczając spirale, żeby wznieść się możliwie wysoko bez poruszania skrzydłami. Ze szczytów tych kominów ptaki ślizgiem mkną nad głowami obserwatorów do podstawy kolejnego komina, w którym powtarza się ten sam cykl – jednak już z dala od naszych oczu.

Większość przelatujących nad Batumi ptaków to trzmielojady, myszołowy i kanie czarne – czyli gatunki znane nam także z Polski. Intensywność spotkań z nimi pod Batumi sprawia, że już nigdy nie będziemy mieli wątpliwości czy daleko nad lasem szybuje trzmielojad czy myszołów. Z pewnością z daleka rozpoznamy także kanię czarną. Nie ma także lepszego miejsca na świecie do terenowej lekcji rozpoznawania błotniaków – zbożowych, stepowych i łąkowych – samic i młodych – których ciągnie nawet ponad 100 osobników każdego gatunku dziennie. Jest to także doskonała okazja do spotkań z orzełkami wszelkich odmian barwnych, z gadożerami, obydwoma orlikami i krogulcami krótkonogimi. Niemal każdego dnia na niebie pojawia się też rzadszy gość, który wzbudza dużo emocji – trzmielojad czubaty, orzeł stepowy bądź któryś z sokołów.

W czasie 8 tygodni liczeń w 2017 roku stwierdzono ponad 525 tysięcy trzmielojadów, ponad 291000 myszołowów wschodnich, 172 000 kań czarnych. Łącznie ponad milion szponiastych z 25 różnych gatunków (61 000 i 20 gatunków w czasie naszej 5-dniowej wizyty).

O minionej sławie czarnomorskiej riviery przypomina nam piosenka Filipinek o „herbacianych polach Batumi”, ale dla przyrodnika i obserwatora ptaków to miasto jest przede wszystkim jednym z najgorętszych punktów na ptasiej mapie migracyjnej świata.

Ruszamy na Batumi Raptor Count ponownie tej jesieni w dniach 3-10 września 2022. Przewodnikiem będzie niezastąpiony ekspert od ptaków dr Michał Skakuj.